Ostatnio wzięło mnie na wspominki i odkopałam wpis z 2018 roku, w którym opisałam plusy i minusy nauczania online języków obcych oraz swoje doświadczenie w tym zakresie. Sami przyznacie, że od tamtego czasu w tym temacie trochę się wydarzyło.
Na początek wspomniany wyżej tekst:
Będę się trzymać określenia nauka online, żeby się nie myliło z nauką zdalną – na taką formę nauczania z powodu pandemii przeszło wiele instytucji związanych z edukacją. Tymczasem uczenie języków obcych (i nie tylko) przez internet miało się dobrze jeszcze przed tą transformacją i było dość wygodne z wielu względów, choć raczej nie było metodą równorzędną do nauki stacjonarnej.
Ja zaczęłam uczyć online od 2012 roku – najpierw pracując w projektach edukacyjnych, w których jedną z form nauczania były webinaria, a potem przenosząc to od 2014 roku na prowadzone przeze mnie lekcje języka rosyjskiego.
Podejście do nauki w formie online mocno zweryfikowała pandemia, kiedy nagle się okazało, że większość codziennych aktywności została przeniesiona do internetu i w pewnym momencie brak społecznych interakcji zaczął się robić dość dotkliwy. Jak wpłynęło to na naukę języków obcych?
Pandemia a nauka online
W tej kwestii bazuję oczywiście na swoim doświadczeniu i obserwacjach z lekcji, które prowadzę. Co zauważyłam?
- różnica między nauką obowiązkową (szkoła, studia etc.) a dodatkową pozostała na podobnym poziomie – jeśli czegoś chcemy się uczyć dla siebie, bo tego potrzebujemy, nawet jeśli większość naszych aktywności została ograniczona do formy zdalnej, dodatkowa godzina nauki języka obcego przez internet nie jest ogromnym problemem.
- postanowiliśmy zrobić coś dla siebie – na początku pandemii, kiedy większość z nas musiała przebywać w większości dnia w domu, okazało się, że mamy więcej czasu na dodatkowe aktywności, możemy dokończyć rozgrzebane projekty czy nauczyć się bądź odświeżyć znajomość języka obcego. W tym okresie zgłaszało się do mnie najwięcej osób zainteresowanych nauką języka rosyjskiego.
- nauka języka stała się formą kontaktu społecznego – to akurat było dla mnie najciekawszą obserwacją. Z racji tego, że bardzo dużo rozmawiamy na zajęciach, okazały się one pewną namiastką realnego spotkania. Oprócz zaplanowanych tematów podczas lekcji sporo rozmawialiśmy o różnych codziennych sprawach (oczywiście po rosyjsku). Sama załapałam się na tym, że po kilku bądź kilkunastu zajęciach poprowadzonych w ciągu tygodnia zupełnie nie brakowało mi kontaktów z innymi ludźmi, które niekiedy zostały mocno ograniczone w związku z pandemią.
- pewne niedogodności okazały się akceptowalne – o ile wcześniej brak włączonej kamerki po stronie moich rozmówców czasami zbijał mnie z tropu (miałam momentami wrażenie, że mówię sama do siebie), o tyle teraz to akceptuję, nawet na zajęciach indywidualnych. Brak obrazu wynika nie tylko z zepsutego sprzętu lub jego braku, ale również z faktu, że ktoś może być zwyczajnie zmęczony, spędzać dziesiątą godzinę przed komputerem albo zwyczajnie nie chce mu się pokazywać komuś w piżamie (wiem jednak, że w przypadku nauczycieli, którzy chcąc nie chcąc musieli przejść na regularne nauczanie zdalne i pracować w takich warunkach z uczniami, było to bardzo trudne i frustrujące).
Czego się nauczyłam?
Zajęcia z niektórymi uczniami zaczęłam traktować jako spotkania towarzyskie 🙂 Dzięki temu dynamika i zaangażowanie w lekcję po obu stronach stało się podobne do naturalnej konwersacji.
Wyzwaniem okazało się utrzymanie dynamiki rozmowy podczas zajęć grupowych (do dziesięciu osób). Nieprzydatne okazały się pytania do wszystkich, bo do naturalnej obawy przed wypowiadaniem się na forum doszła niepewność czy komuś się nie przerwie wypowiedzi (bo jak zobaczyć, że planuje zabrać głos?), nie mówiąc już o zupełnym chaosie, kiedy mówią dwie-trzy osoby naraz (co bardziej przeszkadza niż podczas rozmowy na żywo).
Dlatego starałam się zadawać pytania kolejnym osobom, wywołując je po imieniu i pilnując, żeby każdy miał szansę się wypowiedzieć (co podczas zmieniającej się kolejność obrazów z kamer było dobrym treningiem na spostrzegawczość).
Co więcej prowadzenie zajęć online utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto dbać o swój wygląd bez względu na to, czy wychodzimy z domu, czy nie – przede wszystkim dla siebie, ale i dla ludzi, z którymi się spotykamy. Nawet w wirtualnie 🙂