dobry i zły przekład

Złe i dobre tłumaczenie

Definicji piękna i brzydoty jest tak wiele, jak wiele gustów ludzi, którzy te definicje tworzą. Na jakiej podstawie zatem można stwierdzić, że mamy do czynienia z tłumaczeniem złym lub dobrym?

Oczywiście, można zdać się na opinię ekspertów w danej dziedzinie, którzy po dłuższych analizach autorytatywnie stwierdzają, że  mamy do czynienia z przekładem kongenialnym.

Jeśli mamy wyczucie językowe (to akurat jest niezależne od wykształcenia) lub, co jest jeszcze lepszym wariantem, znamy w jakimś stopniu język obcy, z którego tekst tłumaczono, możemy wskazać pewnie cechy utworu, które decydują o tym, czy w naszym odczuciu przekład jest dobry czy zły (mnie osobiście uwierają rusycyzmy w tłumaczeniu).

We wpisie poświęconym serii translatorskiej pisałam, że tłumaczenie względem tekstu oryginalnego zawsze ma charakter wtórny. Co natomiast warto dodać, tłumaczenie może być lichym odzwierciedleniem oryginału, albo być o tyle lepsze, że nada mu nową jakość.

Dobre tłumaczenie powinno oddawać efekt jaki daje odbiorcy lektura oryginału, oddziaływać w podobny sposób na jego psychikę, emocje. Skoro w zamyśle autora było przerazić czytelnika, niech odbiorca oryginału również będzie przerażony etc. Oczywiście, taki efekt bardzo często zostanie osiągnięty innymi środkami językowymi, co wynika z różnic pomiędzy językami, z których czy na które tłumaczymy.

W tej definicji liczy się nie tylko oddziaływanie utworu jako całości, ale jego poszczególnych fragmentów – jeśli w scenie śmierci bohatera nieopatrznie,  w wyniku niedokładnego tłumaczenia, wkradną się elementy komiczne, gra słów etc. już odbiorca oryginału otrzymuje inną jakość, która wywołuje inne emocje.

Mnie osobiście takie spojrzenie na problem przekonuje. Oczywiście, pojawia się tutaj kwestia, że nie zawsze jako czytelnicy mamy możliwość przeczytania tekstu oryginalnego, ale z drugiej strony w większości przypadków w pierwszej kolejności tłumaczone są teksty, które z jakichś przyczyn zyskały popularność w danym kraju. Może to być pewien wyznacznik, ale nie musi.

Bo często, tam gdzie zbyt daleko zabrniemy w dywagacje czy coś jest dobre czy złe, najpewniejsza okazuje się sprawdzona metoda „nie to ładne, co ładne, ale co się komu podoba”.

W jaki sposób oceniacie tłumaczenia? Może macie jakieś swoje metody? Podpowiedzcie 😉