Kolejny rok aktywności na blogu już prawie za nami – w końcu tyle się działo, że szkoda tego wszystkiego jeszcze raz nie wspomnieć. Zachęcam do lektury zanim porwie Was wir przedświątecznych przygotowań.
Dzisiaj będzie trochę niecodzienny wpis, bo nie o tłumaczeniach, tylko… o jedzeniu! Oczywiście, pozostajemy nadal w klimatach wschodnich, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi to smaczne odstępstwo – wszak bez kutii ciężko wyobrazić sobie Święta 😉 Otwieramy trzecie okienko naszego blogerskiego kalendarza adwentowego…
Chociaż do Świąt zostało nam jeszcze trochę czasu, zawsze można ciut wcześniej wejść w tę radosna atmosferę. I nie mam tu na myśli uganiania się za promocjami w galeriach handlowych, ale o poczytaniu ciekawych tekstów o tym, jak w innych krajach obchodzi się święta Bożego Narodzenia. A to wszystko w ramach akcji „Blogowanie pod jemiołą. Kalendarz adwentowy”.
Tytuł nieco przewrotny, bo i zagadnienie przewrotne – to tak ja by się rozwodzić, które piwo bardziej smakuje. Wiadomo – rzecz i smaku, i potrzeb. Podobnie jest z tłumaczeniami – i choć zawodowi tłumacze mogą się tu oburzać, wcale nie zamierzam potępiać tłumaczenia maszynowego.
Jakiś czas temu zaprzyjaźniony bloger Janusz zaprosił mnie do Liebster Blog Award. Stwierdziłam, że ostatnio sporo pisałam o nauce języka rosyjskiego, pora więc na małą przerwę i napisanie czegoś bardziej o sobie – od siebie. Zapraszam do lektury!
Dzisiaj mam dla Was gratkę – bardzo ciekawy tekst autorstwa Wołodymyra o tym, czy Ukraińcowi łatwo się nauczyć języka polskiego, jakie są podobieństwa miedzy tymi językami i dlaczego trzeba czasem uważać na to, co się mówi.