Nikt z nas nie jest doskonały, chociaż bardzo się staramy. Ale czasem te starania nie zawsze się udają, a konsekwencje mogą być i zabawne, i nieciekawe. Dzisiaj trochę o tym dlaczego należy uważać przy tłumaczeniu nazw zagranicznych produktów.
Ostatnio zapisałam się na kurs pierwszego stopnia dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych. W końcu trzeba się rozwijać, a co.
Mniej więcej takie hasła nasuwają mi się na myśl, kiedy dostaję odpowiedzi od pracodawców, którzy zamieszczają rozmaite ogłoszenia o pracę w Internecie. I to nie tylko dla tłumaczy.
Reklama dźwignią handlu – to wie każdy, kto jest przedsiębiorcą. A przynajmniej wiedzieć powinien. To dotyczy również tłumaczy, którzy też powinni umieć odpowiednio prezentować i reklamować swoje usługi.
Scenariusz jest znany: dostajemy zlecenie, sprawdzamy firmę w Internecie – jest strona, wygląda poważnie, no to do dzieła! A potem czekamy na pieniądze za tłumaczenie i co? I nic.
„Proszę określić, na kiedy pan/pani może przetłumaczyć ten tekst” – często Wam się zdarza słyszeć takie propozycje? No właśnie. Terminy oddania tłumaczenia zazwyczaj są jasno określone, a niekiedy wymagają od tłumacza umiejętności pracy pod presją czasu.