urodziny bloga

5 urodziny mojego bloga

Listopad to szczególny miesiąc w tym roku, bo mój blog obchodzi 5 lat swojego istnienia. Z tej okazji postanowiłam wrócić pamięcią do tamtego okresu i opowiedzieć Wam jak się to wszystko zaczęło.

.

Początki

A te, jak wiemy są trudne. W moim przypadku ta trudność polegała na tym, że nie wierzyłam we własne siły. W lipcu 2011 roku obroniłam pracę magisterską i ukończyłam studia, więc skończyło się bieganie między pracą a uczelnią. Została tylko ta pierwsza, nie związana z kierunkiem studiów (najpierw był dział logistyki, później marketingu). Nie chciałam tracić kontaktu z językiem rosyjskim (tłumaczeniami zajmowałam się po godzinach) i wymyśliłam sobie, że zacznę pisać blog o przekładzie, na którym będę się dzielić zdobytą podczas studiów wiedzą. Blog miał być również źródłem motywacji do uczenia się nowych zagadnień translatorskich.

Ale ciągle uważałam, że za mało wiem, żeby pisać blog, bo w moim wyobrażeniu taką aktywnością (jeśli to był blog branżowy, tematyczny) zajmowali  się tylko i wyłącznie ludzie mądrzejsi ode mnie i nie dorastam im do pięt. Teraz takie myślenie wydaje mi się głupie, ale te 5 lat temu byłam w zupełnie innym miejscu.

Miesiące płynęły i nic się nie działo. Od czasu do czasu podpytywałam mojego przełożonego z działu marketingu jak technicznie mam do tego podejść, aż w końcu ten nie wytrzymał i powiedział, że albo biorę się za siebie i zaczynam tworzyć blog, albo mam przestać zawracać mu głowę pytaniami, z których i tak żadna moja aktywność nie wynika. Dał mi na przemyślenie tego wszystkiego 2 tygodnie.

I to był ten moment przełamania – wykupiłam domenę (hosting miałam bezpłatny w ramach współpracy z pewnym serwisem) i zaczęłam szukać w Internecie jak w ogóle stworzyć taką stronę, bo nie miałam o tym zielonego pojęcia. Po podjęciu tych działań już miałam wsparcie kolegi, który chętniej mi pomagał, widząc moje wysiłki.

Pierwszy blog był na Joomla!, a pierwszy wpis nosił wdzięczny tytuł Co oznacza termin tłumaczenie.

.

Pierwsze próby i czytelnicy

Oczywiście, nie muszę mówić, że fakt publikowania własnych tekstów był sam w sobie ekscytujący. Ale przecież ktoś to musi czytać. Nietrudno się domyślić, że pierwszymi czytelnikami mojego bloga byli znajomi. Jednak z perspektywy czasu widzę, że tematyka tłumaczeniowa była zbyt wąska,  aby mogła zainteresować szersze grono odbiorców. Ja natomiast chciałam na swoim blogu stworzyć bazę wiedzy o podstawowych pojęciach związanych z przekładem, zwłaszcza że blogów o takiej tematyce zbyt dużo nie było. A także, przy okazji, pozyskiwać klientów w zakresie tłumaczeń.

3 pierwsze lata to przede wszystkim nauka blogowania zarówno w aspekcie merytorycznym, jak i technicznym. Uczyłam się tworzenia strony od podstaw, jej pozycjonowania, testowałam różne wtyczki – blog był przy okazji poligonem doświadczalny (potem założenie każdej nowej strony, a mam ich kilka, to była bułka z masłem). Jedynymi formami promocji bloga był fanpage na Facebooku i strona w Google +.

Statystyki odwiedzin utrzymywały się na stałym poziomie, od czasu do czasu ktoś skomentował jeden z wpisów – słowem, niewiele się działo, ale entuzjazm mnie nie opuszczał, bo tworzenie bloga sprawiało (i nadal sprawia) mi frajdę.

W 2013 roku opublikowałam wpis o rusycyzmach i nagle okazało się, że jego statystyki wyraźnie skoczyły w górę. To był jeden z sygnałów, że warto pójść w stronę tematyki związanej nie tylko tłumaczeniami, ale i językiem rosyjskim.

Ten okres był jeszcze związany z poszukiwaniem klientów za wschodnią granicą – blog miał swoją wersję rosyjskojęzyczną, a ja wytrwale pisałam do różnych rosyjskich biur tłumaczeń, oferując swoje usługi. Udało mi się pozyskać kilka ciekawych zleceń, ale ostatecznie kres temu położyły trudności związane ze sposobem rozliczania się.

.

Przełamanie i „W 80 blogów”

W 2014 roku dowiedziałam się o ciekawej inicjatywie blogerskiej – kilku autorów blogów poświęconych kulturze i językom różnych krajów skrzyknęło się na Facebooku, żeby zacząć współpracować – wymieniać się ciekawymi treściami, wpisami gościnnymi, organizować różne akcje, w ramach których publikuje się wpisy tematyczne. Projekt otrzymał nazwę Blogi językowe i kulturowe i do dziś jestem w niego zaangażowana.

Dołączenie do projektu dało nowy mi zastrzyk  energii i pomysły na tworzenie treści. Zaczęło się od wpisu 5 trudnych słówek w języku rosyjskim, który został opublikowany w ramach comiesięcznej akcji „W 80 blogów dookoła świata”, a potem na moim blogu zaczęło się pojawiać coraz więcej wpisów językowych, a nie tylko o tłumaczeniach.

Wiedziałam już, że czeka mnie sporo pracy, jeśli chcę, żeby mój blog wyglądał profesjonalnie – zmiana CMS-a, poprawki pod kątem UX, lepsze sposoby promocji i pomysły na nowe treści. Ale ciągle to odkładałam na dalszy plan, bo praca zawodowa wypełniała mi większą część dnia i ledwie miałam czas na tworzenie nowych wpisów (ale zarzucenie tworzenia bloga nie przyszło mi ani razu do głowy).

.

Modernizacja i rozwój bloga

W lutym 2015 roku nastąpił  przełom – wreszcie przeszłam z Joomla! na WordPress, zmieniając przy okazji hosting na płatny. Blog zyskał nowy, przejrzysty wygląd i co najważniejsze – w przeciwieństwie do starej strony był responsywny. Moja wiedza na temat SEO i pozycjonowania do tego czasu znacznie wzrosła, więc powyższa zmiana odbyła się bez większych wahań w pozycjach w wyszukiwarce, a przy okazji jeszcze raz porządnie zoptymalizowałam całą stronę pod kątem wyszukiwarki.

To był bardzo ważny moment, bo stary layout strony w pewnym momencie zaczął mnie zniechęcać do dalszej pracy. Teraz z prawdziwą przyjemnością zaczęłam tworzyć nowe treści, a wpis podsumowujący rok 2015 pisałam z kolejnymi pomysłami na nowy rok.

Zmiana techniczna pociągnęła za sobą również tę merytoryczną – blog oficjalnie już był pisany „o tłumaczeniach i języku rosyjskim”, co spowodowało znaczący wzrost czytelników. Dzięki temu na blogu pojawił się newsletter oraz zakładka Materiały językowe, z których można nieodpłatnie korzystać, a także parę innych rzeczy, o których obszerniej napiszę we wpisie podsumowującym rok 2016 (w ogóle ten rok na moim blogu był bardzo pracowity).

Od paru miesięcy obserwuję wyraźny wzrost zainteresowania moim blogiem – pojawia się coraz więcej zleceń na tłumaczenia, bardzo sympatycznych wiadomości od czytelników oraz… coraz więcej reklam od różnych firm (nawet niektóre poprawnie napisane), co oczywiście bardzo mnie cieszy, bo wyraźnie wskazuje, że moja praca procentuje.

.

Blog prowadzę hobbystycznie, nie jest moim źródłem zarobkowania, więc też intensywność działań promocyjnych jest inna. Jest natomiast moją wizytówką dla klientów, poszukujących tłumaczeń z języka rosyjskiego.

Mam nadzieję, że ten wpis będzie dla Was inspiracją dla rozwijania swoich zainteresowań i bodźcem do rozpoczęcia robienia czegoś fajnego, jeśli do tej pory się tego wstydziliście czy nie wierzyliście we własne siły. Jeśli macie podobne historie – podzielcie się nimi w komentarzach. Zachęcam również do kontaktu, gdybyście mieli jakieś pytania.