Dawno się nie śmialiśmy z polsko-rosyjskich językowych anegdotek, więc najwyższy czas to uzupełnić! Zapraszam po dawkę dobrego humoru i z zachętą dorzucenia również czegoś od siebie.
Skutki przerwy w nauce języka
Ekhm, nie chcę nic mówić, ale z tą regularną nauką to wiecie, jak jest. Albo wiecie, jak być powinno. Ale z drugiej strony nie byłoby takich pięknych sytuacji:
Po dwóch miesiącach wracamy do nauki rosyjskiego.
Ja: (z nadzieją w głosie): Pamiętacie, jak jest po rosyjsku „czasownik”?
Cisza. Po chwili nieśmiały głos:
A.: Временник?
Sami przyznacie, że kreatywność należy pochwalić.
Co to za zwierzę?

Tym, co gryzoni w domu nie hodowali, podpowiem, że myszoskoczki.
Raz na zajęciach pojawił się motyw tych oto słodziaków. Razem myślimy, jak są „myszoskoczki” po rosyjsku (wcześniej mówiliśmy, że w sporcie i meteorologii mamy „прыжки”, czyli skoki, np. w dal czy temperatury).
Ja: Eee..?
Osoba 1: Yyy…
Osoba 2: No nie wiem…
Osoba 3 (próbując przerwać niefortunną serię odpowiedzi): Мышопрыжки?
Dla miłośników łowów wszelakich
Na początek mała podpowiedź:

Któregoś razu postanowiłam swoich uczniów podstępnie wpuścić w maliny:
Ja: Jak przetłumaczyć „охотник за бабочками”?
Głos z sali (jakby to była rzecz najbardziej oczywista na świecie): Pies na baby.
Dobrego popołudnia!