pole rzepaku pixabay

Mój styl pracy

Dość często, kiedy ktoś zadaje mi pytanie gdzie pracuję, pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to uporządkowanie tego wszystkiego i podanie w takiej kolejności, żeby to było czytelne dla rozmówcy (biorąc pod uwagę nasz stopień zażyłości, czy to czym się ta osoba zajmuje). Kiedy odbiorca słyszy, że nie „pracuję na etacie”, często spotykam się zazdrością (pozytywną!) i uwagami w stylu, że to świetne rozwiązanie i on/ona też tak chce. Dlatego dzisiaj postanowiłam napisać nieco więcej na ten temat z mojej perspektywy.

.

Hasła w stylu „emerytura w wieku 40 lat”, „rzucił korpo i wyjechał na wieś”, „pracuję, kiedy chcę i dużo zarabiam” są bardzo chwytliwe. Jeśli jeszcze dodamy do tego piękną motywacyjną otoczkę, większość może odnieść złudne wrażenie, że też tak z dnia na dzień może (bo w końcu kogo pociągałyby hasła o długoletnich wysiłkach) i jest to rozwiązanie idealnie skrojone na ich miarę. Niestety tak nie jest.

W dzisiejszym wpisie pojęciem „praca na etacie” będę określała sposób pracy „od… do…”, bez względu na formę zatrudnienia. W moim przypadku nie wiem, czy w ciągu miesiąca wypracowuję liczbę godzin przewidzianą w ramach etatu czy nie (może warto byłoby to policzyć?), ale ze względu na ilość i różnorodność obowiązków na pewno nie mogę mówić, że jest to praca ograniczona wyraźnymi ramami czasowymi (we wpisie Międzynarodowy Dzień Tłumacza – świętujemy! możecie przeczytać, czym między innymi zajmuję się zawodowo).

Gdybym miała określić na chwilę obecną formę mojej pracy, wyglądałaby ona tak:

etat + freelancing

a bardziej szczegółowo

etat (1/4; praca w biurze) + zlecenia (umowy zlecenia, o dzieło, FV; praca w domu).

I to jest ta różnorodność i elastyczność, która tak wielu się podoba (nie mówię, bo mi też). Ale zacznijmy od początku – jak to się zaczęło?

.

Zdobywanie doświadczenia i pierwsze podejście do zmiany systemu pracy

Podczas studiów i jakiś czas po ich zakończeniu cały czas pracowałam na etacie w różnych firmach. Osiem godzin, dzień w dzień, wracałam do domu i cudem udawało mi się w tygodniu wygospodarować po parę godzin, żeby zająć się swoimi zainteresowaniami. Nic odkrywczego – wielu z nas tak ma i tylko rozpaczliwie marzymy, aby tych godzin na naukę języków obcych, majsterkowanie, (tu wpisz swoje hobby) było więcej. Nie miałam wtedy specjalnie alternatywy, ale wiedziałam, że im więcej się nauczę, tym bardziej zaowocuje to w przyszłości.

I tak, oprócz marketingu i języka rosyjskiego, o których możecie przeczytać we wspomnianym wpisie, pojawiła się edukacja w formie zajęć online i stacjonarnych z uczniami, prowadzenie warsztatów dla nauczycieli, pisanie artykułów i treści reklamowych, a także wykonywanie korekt i redakcji tekstów.

Aż nadszedł moment we wrześniu 2013 roku (wróciłam z rocznego pobytu za granicą), kiedy stwierdziłam, że wystarczy mi 1/4 etatu w jednym projekcie edukacyjnym, a resztę kwoty, która według moich potrzeb powinna co miesiąc trafiać na moje konto, zdobędę pracując jako freelancer (zajmowałam się głównie marketingiem i pozycjonowaniem stron www). Po roku, we wrześniu 2014 roku, z ulgą wracałam na etat z przekonaniem, że freelancing nie jest rozwiązaniem dla mnie.

Teraz, z perspektywy czasu, wiem jakie były tego przyczyny:

  • moja wiedza zawodowa nie była wystarczająca – stale się uczyłam (korzyści z tego odczuwam do dziś, więc pod tym względem nie był to stracony czas), więc moje stawki za zlecenia nie były wysokie
  • nie miałam stałych klientów, ani nikt (oprócz znajomych) mnie dalej nie polecał – to wszystko trzeba było zbudować, a to wymaga czasu (choć wtedy myślałam zupełnie inaczej)
  • dopiero doskonaliłam umiejętności rozmowy z klientami
  • za bardzo emocjonalnie angażowałam się w przygotowywanie każdej wyceny – była ona dla mnie jednoznaczna ze zgodą klienta, a potem czekało mnie rozczarowanie, że nie pojawił się już żaden telefon czy e-mail
  • nie potrafiłam rozgraniczyć czasu pracy i odpoczynku – kiedy pojawiło się zlecenie, spokojny wieczór z oglądaniem filmów czy wyjście na kawę nie miały już znaczenia
  • nie zawsze umiałam oszacować stosunek czasu na wykonanie zlecenia do swoich możliwości i stawki zaproponowanej klientowi, co kończyło się pracą ponad siły, pod presją czasu i za kiepskie pieniądze
  • nie umiałam wykorzystać czasu wolnego od zleceń – stałam się więźniem komputera, wydawało mi się, że lada moment przyjdzie ważne zlecenie, a ja nie będę dostępna, aby na nie szybko zareagować.

.

Przełom i drugie podejście do zmiany systemu pracy

We wrześniu 2015 roku znów wyjechałam za granicę na ponad roczny pobyt. Wróciłam roku temu, w listopadzie, i od tego czasu mój grafik pracy wygląda tak, jak to opisałam na początku, z czego jestem ogromnie zadowolona. Dlaczego tym razem zadziałało, skoro parę lat wcześniej się nie udało (mimo podobnego połączenia etatu z pracą freelancera)?

  • przez ten okres cały czas się uczyłam nowych rzeczy i zdobywałam nowe umiejętności
  • zakres moich zainteresowań się poszerzył i zaczęły one przynosić dochód
  • zaczęłam nawiązywać coraz to nowe kontakty z ludźmi – te relacje później się okazały przydatne również pod kątem zawodowym
  • ponad dwa lata nie było mnie w kraju – przez ten czas zmieniłam zupełnie otoczenie, pracowałam w innych warunkach (praca miała charakter zadaniowy), nabrałam dystansu do wielu rzeczy.

Poza tym zrobiłam prostą kalkulację – w pracy na etacie spędzam osiem godzin (nie licząc czasu na dojazd), z czego efektywnie pracuję połowę. Nawet jeśli nie mam akurat nic do zrobienia, chcąc nie chcąc muszę siedzieć przed monitorem. W domu, w tym samym czasie mogę zrobić mnóstwo innych rzeczy albo… pójść na spacer. Tak, tego też się już nauczyłam 🙂

.

Plusy i minusy?

Przekornie dałam taki śródtytuł, ale w moim przypadku tego typu praca bardzo dobrze się sprawdza i jestem z niej zadowolona, więc ograniczę się do kilku spostrzeżeń:

  • budżet miesięczny – warto śledzić, na co wydajemy pieniądze, bo raz trafi się mniej zleceń, a raz więcej, więc siłą rzeczy kwota na koncie pod koniec miesiąca nigdy nie jest taka sama. Nie musiałam się tym martwić pracując na etacie. Zlecenia od stałych klientów czy część etatu w moim przypadku nieco ułatwia oszacowanie budżetu, ale ta kwestia w przypadku elastycznego czasu pracy jest dość dynamiczna
  • równowaga pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym – u mnie akurat jest dość cienka, bo większość rzeczy, które robię zawodowo sprawia mi frajdę i wynika z moich zainteresowań. Nie mam jednak problemu ze znalezieniem czasu dla siebie i bliskich – rodzina i przyjaciele, a także zdrowie psychiczne czy fizyczne są dla mnie najważniejsze. Tego trzeba się nauczyć (patrz kilka akapitów wyżej)
  • elastyczny czas pracy – w moim przypadku się sprawdza, bo mam takie cechy jak dobra organizacja pracy, punktualność czy wywiązywanie się z określonych obowiązków. Nie muszę mieć szefa nad sobą, żeby wiedzieć, że coś ma być zrobione. Zdarza się, że pracuję w sobotę czy niedzielę wieczorem, ale nie mam problemu, żeby we środę rano wyjść z koleżanką na kawę, czy do kina w południe w poniedziałek
  • mierzenie sił na zamiary – czasem zdarza mi się odrzucić kilka mniejszych zleceń, aby zamiast nich przyjąć jedno większe. Więcej zajęć wcale nie jest równe większym zarobkom czy większej efektywności pracy. Czasem warto na spokojnie się zastanowić, co nam się bardziej opłaca i ile czasu jesteśmy w stanie poświęcić na daną rzecz (żeby nie robić jej kosztem zdrowia, innych obowiązków etc.)
  • motywacja – co prawda może nie wstaję codziennie o 6.00 jak kiedyś, ale jednak cały czas jest to rano (7-8.00), nie uznaję również przesiadywania w pidżamie przed komputerem. Warto pamiętać, aby przy pracy z domu dbać o higienę codziennych zachowań – bez tego jesteśmy mniej zorganizowani i więcej czasu potrzebujemy na wykonanie określonych zadań.

.

Oczywiście, cały czas zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba zrobić coś na już i kosztem czegoś – tutaj jednak już każdy powinien nauczyć się prowadzić własny rachunek zysków i strat i działać według własnego wyczucia (ciągle się tego uczymy).

I na koniec – to, co napisałam, nie jest uniwersalnym rozwiązaniem i stoi w wyraźnej sprzeczności z głoszonymi hasłami o szybkim sukcesie i łatwym osiągnięciem celu. Za wszystkimi drobnymi sukcesami stoją lata ciężkiej pracy. Nie jest to też zachęta, aby rzucić pracę na etacie – każdy  z nas ma inną sytuację życiową i predyspozycje. Najważniejsze zaś, aby każdy z nas znalazł swoje rozwiązanie, uszyte na swoją miarę 😉

.