Klient vs tłumacz – jak usprawnić komunikację?

Dzisiaj czytałam bardzo ciekawy tekst na blogu FRANG o nauce języka angielskiego i francuskiego o najczęściej popełnianych błędach przez rekruterów podczas kontaktów z kandydatami na dane stanowisko. To zainspirowało mnie do kolejnej refleksji odnośnie kontaktów tłumacza z klientami. I nie chodzi tu bynajmniej o użalanie się, ale poszukiwanie sposobów jak taki problem rozwiązać z pozytywnym skutkiem dla obu stron.

Wspomniany tekst Aleksandry z bloga FRANG nosi tytuł 10 rzeczy, których nie wolno robić kandydatom – zachęcam do jego lektury w wolnym czasie, bo zawiera kilka celnych spostrzeżeń.

Natomiast w jednym ze swoich poprzednich wpisów opisałam takie sytuacje w kontaktach tłumacza z klientami jak brak załączania tekstu lub jego fragmentu do zapytania odnośnie tłumaczenia, brak jasności co do stosowanej formy rozliczenia, wątpliwości czy spację liczy się jako znak oraz podsyłanie do tłumaczenia tekstów z zaznaczeniem, żeby nie tłumaczyć tego, co się powtarza. Te przypadki opisałam w tekście Spięcie na linii klient-tłumacz?

Powyższą listę chciałam uzupełnić o kolejne spostrzeżenia, które w ostatnim czasie udało mi się poczynić – warto by było wcielać je w życie 😉

.

Informacja zwrotna

Celowo nie używam popularnego słowa „feedback”, bo w niejednej firmie, w której pracowałam to słowo było używane w tysiącach kontekstów, a rzadko stosowane w praktyce. Co osobiście dość mnie irytowało.

Często jest tak, że klient pisze do kilku tłumaczy równocześnie – bo chce na już, tanio etc. Ma do tego prawo, tak samo jak ma prawo do wybrania oferty, która mu najbardziej odpowiada. Przygotowanie wyceny jednak kosztuje tłumacza trochę wysiłku i czasu, a całość trzeba ubrać w zgrabny i jasny komunikat, aby przekazać klientowi wszystkie potrzebne informacje.

Dlatego, naprawdę, byłoby miło, gdybyśmy dostali od Was informację zwrotną w przypadku jeśli nie potrzebujecie już tłumaczenia albo nie jesteście zainteresowani naszą ofertą. Przywykłam, że niestety często takie sytuacje się zdarzają, dlatego ogromnie doceniam wysiłek, kiedy ktoś odpisze mi te parę słów. Wiem wtedy, że sprawa jest zamknięta i nie ma co nią sobie zawracać głowy.

W przypadku większych zleceń zdaję sobie sprawę, że decyzji często nie podejmuje się od razu, dlatego zdarza mi się pisać po jakimś czasie do klienta, czy sprawa nadal jest aktualna. W przypadku mniejszych zleceń już tego nie praktykuję.

.

Wyrwane z kontekstu

Takie sytuacje częściej zdarzają mi się w przypadku polskich tekstów przesyłanych do korekty. Są to zdania lub ich części wyrwane z kontekstu – może żeby było taniej, a może po prostu autor wysyła najbardziej kłopotliwe fragmenty, z którymi nie może sobie poradzić. Nieważne jednak jaki jest powód, ale sprawy to nie ułatwia – oczywiście, taki tekst można przetłumaczyć czy poprawić, ale zawsze istnieje pewne ryzyko, że nie zrobimy tego tak dobrze jak w przypadku dłuższego tekstu albo nawet akapitu, z którego pochodzi dane zdanie lub wyrażenie.

Z tego ryzyka powinny zdawać sobie sprawę obie strony. Osobiście uważam, że jeśli nie jesteśmy pewni wydźwięku tekstu, warto sprawę od razu wyjaśnić z klientem, bo za jakość tekstu wyjściowego odpowiadamy my.

.

Pewnie jeszcze nie raz będę wracać do tego tematu, kiedy na bieżąco nasuną mi się kolejne spostrzeżenia. Zachęcam Was również do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami bez względu na to czy tłumaczycie czy poszukujecie tłumaczenia.