laptop

Jak wycenić tłumaczenie?

To jest jedno z zasadniczych pytań, przed którym staje osoba zaczynająca swoją przygodę z tłumaczeniami. Nie da się na nie jednoznacznie odpowiedzieć, bo takie wyceny to często sprawa mocno indywidualna, ale kilka poniższych wskazówek na pewno wam w tym pomoże.

.

Jaka jest jednostka rozliczeniowa?

W tłumaczeniach zwykłych (uwierzytelnione zostawiam, bo tłumaczem przysięgłym nie jestem) zwykło się wyceniać tłumaczenie na podstawie strony, czyli 1800 znaków ze spacjami lub 250 słów – kiedy dostajemy tekst do tłumaczenia najlepiej od razu przeliczyć go na strony (funkcja licznik znaków/słów w edytorze tekstów). Wtedy łatwiej nam oszacować jaka praca czeka nas do wykonania.

Zazwyczaj każda rozpoczęta strona, bez względu na ilość znaków, liczy się jako cała strona. Ale czasami spotyka się praktyki, że taką stronę dzieli się jeszcze na połówki (czyli dwa zdania na nowej stronie nie są już liczone jako cała strona, ale pół strony) lub płaci się za dokładnie taką ilość znaków, jaka jest w przesłanym tekście. Jeżeli to my ustalamy zasady, wybieramy wariant najbardziej dogodny dla nas. A jeśli np. współpracujemy z biurem tłumaczeń, rozliczamy się według ich zasad, o których na początku powinniśmy być poinformowani (jeśli nie, koniecznie trzeba m.in. o to zapytać).

Jeśli nadal mamy problem z wyceną, pomocne będzie też sprawdzenie ile czasu zajmuje nam przetłumaczenie jednej strony i odniesienie jej do stawki godzinowej. Jeśli tłumaczenie jest trudne i zajmie nam więcej niż jedną godzinę pracy, warto się zastanowić, czy zaproponowana przez nas wycena jednej strony nie jest zbyt niska.

Raz brałam udział w większym projekcie, w którym tłumaczenie strony klienta na rosyjski było jednym z kilku elementów obok zaprojektowania aplikacji na telefon, grafiki czy  stworzenia tekstów na stronę. W tym przypadku bardzo się sprawdziło przygotowanie wyceny w oparciu o własne stawki godzinowe, zwłaszcza że większość podwykonawców właśnie taką metodę stosowała (zawodowo zajmuję się również marketingiem internetowym i trochę wycen swoich usług dla klientów już przygotowywałam; to doświadczenie bardzo mi się przydaje w pracy tłumacza).

.

Inne czynniki, które warto wziąć pod uwagę

Ilość znaków i tempo naszej pracy to nie wszystko. W swojej wycenie warto również zwrócić uwagę na:

  • poziom trudności tekstu – inaczej spojrzymy na tekst z książki dla dzieci, a inaczej na specyfikację techniczną zawierającą specjalistyczną terminologię;
  • język z którego i na który tłumaczymy – łatwiej się tłumaczy na swój język ojczysty, a język obcy, na który tłumaczymy może być językiem rzadkim lub bardziej powszechnym, którego tłumaczy może być na rynku dość wielu. O tym również nie powinniśmy zapominać w naszej wycenie;
  • czas realizacji – tłumaczenie na już zawsze jest droższe niż takie, na które tłumaczowi pozostawia się więcej czasu;
  • rodzaj klienta – warto zwrócić uwagę czy jest to znana nam osoba lub firma, z którą dobrze nam się współpracuje i czasem możemy im pójść na rękę, ktoś, komu nas polecono czy klient zupełnie z zewnątrz.

Dlatego nie zdziwcie się, jeśli w internecie nie znajdziecie jasnej odpowiedzi na pytanie ile kosztuje strona tłumaczenia w danym języku. Oczywiście, można mówić o widełkach lub o tym, że jedne języki są droższe, a inne tańsze ze względu na swoją popularność, ale raczej niewielu tłumaczy freelancerów publicznie się przyzna ile kosztują ich usługi. Częściej możecie się spotkać z odpowiedzią „pokaż mi tekst do tłumaczenia, to ci powiem”. Za to raczej bez problemów znajdziecie cenniki usług tłumaczeniowych na stronach biur tłumaczeń, ale w tych stawkach wynagrodzenie dla tłumacza stanowi pewną część.

Trzeba się po prostu nauczyć metodą prób i błędów wyceniania takich usług. Jak wielu innych rzeczy w życiu.

.

Cenić się czy nie?

Celowo pomijam tutaj kwestię zawyżania (bo zawsze można założyć, że klient będzie negocjował i bez żalu możemy zejść z ceny) lub zaniżania stawek (w myśli zasady, żeby lepiej zarobić cokolwiek niż nic), gdyż uważam, że jest to sprawa mocno indywidualna. Może ona wynikać z aktualnej sytuacji finansowej osoby, poziomu jej doświadczenia, chęci zdobycia umiejętności w zawodzie czy pozyskania nowych klientów. Jak przestanie jej się taka praca opłacać, z pewnością zmieni swój sposób pracy albo zawód (tutaj przy okazji polecam wam mój wpis o tym, że tłumacze często zawodowo zajmują się innymi rzeczami).

Wiem też, że na wielu forach dla tłumaczy temat narzekania z powodu stawek za tłumaczenie jest dość powszechny. Nie zauważam natomiast podobnego tonu np. w społecznościach dla freelancerów pracujących w branży kreatywnej, którzy przecież często pracują na podobnych zasadach.

Dlatego osobiście uważam, że jakość naszej pracy sama się obroni, a im więcej wiemy, tym więcej to kosztuje. I tak zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo będziemy zbyt drodzy i bez problemu znajdzie kogoś, kto zrobi mu to taniej. I bynajmniej nie należy się tym przejmować, tylko robić swoje 😉