Co mnie motywuje do nauki języka rosyjskiego?

Takie pytanie zadaję sobie zawsze, kiedy mi się nie chce uczyć nowych słówek lub widzę swoje braki w wiedzy, które czasem mnie dołują. Mam jednak na to parę sposobów, które zazwyczaj działają.

Rozmowy z (nie)znajomymi

Najprzyjemniejszym momentem uczenia się języka jest możliwość przetestowania swoich umiejętności w praktyce, podczas zwykłych codziennych rozmów z osobami, które spotykamy. Oczywiście, możemy poprzestać na wymianie komunikatów co robiliśmy w sobotę czy jaką kawę wypiliśmy niedaleko uczelni. Kiedy jednak chcemy podyskutować o dopiero co obejrzanym filmie, czy podzielić się opinią o nowym projekcie naukowym, zaczyna nam brakować słów. I to jest właśnie ten etap, do którego dążę – móc porozmawiać o wielu zagadnieniach. Nie chodzi o to, że będę ekspertem w każdym z nich. Ale znajomość choć podstawowych słów z danego zakresu i możliwość ich wykorzystania już sprawi mi wiele radości.

Kiedy brakuje mi motywacji, przypominam sobie kilka takich długich rozmów z moimi rosyjskojęzycznymi znajomymi. Możliwość porozmawiania o twórczości Iwana Wyrypajewa z koleżanką z Petersburga to właśnie było to. I chcę jeszcze więcej takich rozmów.

.

Jak się nazywa…

po rosyjsku nutria, żaglowiec, … (wpisz dowolne słowo)? Takie pytania stawiają mi osoby, które zdarza mi się uczyć rosyjskiego lub osoby, które dowiadują się, że znam język rosyjski. Oczywiście, że wielu słów nie znam. Co robię? Mogę o sprawie zapomnieć lub udawać, że nie chcę powiedzieć. Zawsze jednak przyznaję otwarcie, że nie wiem, ale sprawdzę. I zawsze sprawdzam – nie tylko dla osoby, która zapytała, ale przede wszystkim dla siebie.

Wstyd, że czegoś nie wiemy to dobre uczucie, jeśli tylko chcemy ten brak uzupełnić.

.

Chcę przeczytać, posłuchać w oryginale

Czy to audycja w radiu, czy artykuł w gazecie, czy wreszcie film, który chcemy obejrzeć. I go zrozumieć w danym języku obcym. Dla mnie symbolem takich dążeń jest lektura „Ulissesa” Jamesa Joyce’a, ale nie po rosyjsku, tylko po polsku. Wyznaczyłam sobie, że chciałabym osiągnąć taki etap, że czytając tę książkę będę w stanie zrozumieć choć połowę odesłań do innych utworów, które w niej występują. Myślicie, że zrozumiałam cokolwiek podczas pierwszej lektury? Ani trochę, zarzuciłam po 20 stronach. Za drugim razem przeczytałam całość i byłam taka dumna, że znalazłam garść znanych mi motywów. Wiem jednak, że kolejna lektura, jeśli nie lektury, przede mną. I tak właśnie jest z nauką języka obcego. Możemy przeczytać tekst o zwierzątkach domowych i cieszyć się, że rozumiemy. Kiedy jednak przeczytamy artykuł o energii odnawialnej, pojawi się sporo nowych słów i zwrotów, których nie zrozumiemy.

Jeżeli sobie wtedy uświadomimy, że ich poznanie jest kluczem do zrozumienia sensu całości, 1:0 dla nas.

.

Chcę coś napisać

Pamiętam jak jako studentka uczestniczyłam w Festiwalu Nauki organizowanym przez Uniwersytet Jagielloński na krakowskim Rynku. W kolejnych namiotach były m.in. prezentacje poszczególnych kierunków na wydziale filologicznym. Ci, co znali języki orientalne, wypisywali imiona osób chętnych na karteczkach. Nikt nie rozumiał tych szlaczków, ale się cieszył.

Może cyrylica nie jest aż tak egzotyczna, ale z podobnych względów chciałam się jej nauczyć. Teraz ją znam, ale kolejny etap to poprawne pisanie, które zawsze jest wyzwaniem. Kiedy uczymy się nowego słowa, nie tylko chcemy go umieć wypowiedzieć, ale także napisać. Oczywiście, można pisać „kszew” zamiast „krzew”, w końcu i tak ktoś to zrozumie. Pytanie tylko czy chcemy robić coś dobrze, czy tylko tak sobie. Jak zdecydowanie wolę to pierwsze.

.

Posłuchać autorytetu

To działa na wszystko, nie tylko na naukę języków obcych. Na pewno każdy z nas ma swój autorytet – może to być ktoś znany, a może to być nasza mama czy przyjaciel. Jeśli uważnie rozejrzymy się wokół, zawsze znajdziemy kogoś, kogo możemy podziwiać, bo robi w życiu fajne rzeczy. Na podziwianiu może się skończyć, bo to najłatwiejsze, ale pozwólmy się zainspirować. Też zróbmy coś fajnego. Niech dzisiaj będzie to 10 nowych słówek, jutro kolejne 10. Małymi krokami idzie się do wielkich rzeczy. Mnie to przekonuje.

A jakie są Wasze sposoby na zmotywowanie się do nauki?